Kasia odmówiła cesarki i… urodziła w domu – narodziny Anastazji

Dziękuję Kasi, mamie Anastazji, że podzieliła się swoją historią i zgodziła się, bym ją tu umieściła. <3

Dla mnie to historia o mądrości kobiety, o sile kobiecego ciała, o zaufaniu dziecku i naturze. Wierzę, że kobiety, które będą w podobnej sytuacji znajdą w tej historii moc, by decydować o sobie w zgodzie z intuicją, wybierając godny i bezpieczny poród.

Posłuchajcie opowieści Kasi…


„2 tygodnie temu, 28 października 2022 r., o godz. 10:36 na świat przyszła nasza córeczka Anastazja Luna Pacewicz.
Poród odbył się w naszym drewnianym domku w Purdzie (na Warmii).

Malutka od samego początku była ułożona pośladkowo. Próbowałam wszystkiego: ćwiczeń na obrót dziecka, wizyty u osteopaty, nawet miałam robiony obrót zewnętrzny w szpitalu. Lekarzowi udało się małą obrócić, ale ona szybko wróciła na swoje miejsce. Zrobił jeszcze trzy próby i powiedział, że dajemy sobie spokój (w moim przypadku obrót zewnętrzny mnie bolał – wyciszałam to oddechem, ale nie było to przyjemne). No ale cóż, chociaż spróbowałam.

Po tym lekarz powiedział, że mam się zgłosić i z ginekolog ustalić termin planowanego cesarskiego cięcia. Uśmiechnęłam się tylko i swój plan już w głowie miałam…

Wróciłam do domu na następny dzień i przeszukałam chyba cały internet na temat porodów pośladkowych. Obejrzałam mnóstwo filmików na ten temat, czytałam o tym. I byłam już pewna, że w zdrowej fizjologicznej ciąży jest to normalny poród, którego nie należy się bać. Kobiety przez setki, tysiące(!) lat tak rodziły. Jedne główkowo, a drugie pośladkowo. Dziękuję mojej cudownej położnej Dorota Dobrenko, która już wcześniej mówiła mi, że ona podejmie się takiego porodu pośladkowego. ❤️❤️❤️ Również był to jej debiut w tym temacie. Ale po ostatniej konferencji dla położnych w Warszawie, również przekonała się do tego, że porody pośladkowe są to normalne porody, tylko trzeba umiejętnie do nich podejść. I trzymać rączki przy sobie! 😉

Po szpitalu stwierdziłam, że już nic na siłę nie będę robić w sprawie obrotu dzidziusia.

Odpuściłam.

Powiedziałam sobie w głowie: „jestem gotowa i spróbuję urodzić tak, jak będziesz chciała, mała Anastazjo!”.

6 komentarz do “Kasia odmówiła cesarki i… urodziła w domu – narodziny Anastazji

  1. PIĘKNA HISTORIA! Mi zabrakło tego szczęścia, nikt nie chciał mi pomóc z porodem w domu. Ale CC i opiekę w szpiatlu nie wpsominam źle. Jednak trauma braku pomocy pozostała. Pozdrawiam rodzącą, Tatę i córkę!

  2. Fajnie, że tu wszystko poszło dobrze i dobrze się skończyło. Ale czy uogólnienie „jesteśmy idealne do tego żeby rodzić” jest na pewno uczciwe? W dawnych czasach kiedy nie było takiego postępu medycyny popularne było „matka zmarła przy porodzie”. Teraz są to pojedyncze sytuacje. Pytanie dlaczego tak było, jakie były najczęstsze przyczyny? Czy są jakieś publikacje na ten temat?

    Wszystko fajnie kiedy poród dobrze się kończy, ale co jeśli w jego trakcie pojawiają się komplikacje i zagrozone jest życie matki lub dziecka? Czy to wszystko jest warte ryzyka? Ja bym chyba nie zaryzykowała lub wybrała dom narodzin w szpitalu.

    Jestem całym sercem za naturalnymi porodami, bez niepotrzebnych medykalizacji, ale doceńmy, że my – w przeciwieństwie do naszych praprapra…babek – mamy możliwość, że jak naturze coś pójdzie nie tak, to możemy liczyć na uratowanie życia swojego i dziecka przez lekarzy.

    1. Wiesz co, teraz się dużo częściej zdarza, że to personel medyczny sam indukuje lawinę powikłań potrzebujących medycznych interwencji. Większość porodów szpitalnych to porody, w których jest dużo stresu i przemocy tak wobec matki, jak i wobec dziecka. To tam się zaczyna patologia i późniejsze „wykonaliśmy cesarkę w ostatniej chwili! uratowaliśmy dziecku życie!”. To tak nie jest. Także rodziłam z ułożenia pośladkowego. W szpitalu, ale bardzo świadomie zadbałam o to, by było bez interwencji i naturalnie.

      1. Przez chwilę się zastanawiałam czy to mój wpis. W każdym razie napisałabym dokładnie to samo. To samo od lat ludziom mówię: ryzyko wywołują głównie zbędne interwencje i stres. No i… też rodziłam w szpitalu synka z ułożenia pośladkowego. I też bez interwencji. Ale tak jak chciałam. Ja kierowałam porodem przy wsparciu mojej położnej. Wiedziałam co robić. Ufałam sobie, synkowi i naturze. Zero stresu. No i… pozdrawiam serdecznie – Karo 🙂

        1. A w jakim szpitalu rodziłaś? Mi w Olsztynie kategorycznie powiedzieli że nie dadzą mi tak urodzić. No chyba że mała w dniu porodu by się obróciła, a tak to tylko cesarka. Dlatego dałaś się na spokój ze szpitalem bo oni mnie nie rozumieli ☺️Kasia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne artykuły