Kasia odmówiła cesarki i… urodziła w domu – narodziny Anastazji

Finalnie urodziłam w pozycji kolankowo-łokciowej.

O godz. 10:36 przyszła na świat Nasza mała kruszynka. Poród trwał łącznie 10 godzin 36 minut. 😉
Obyło się bez pęknięcia krocza, tylko lekkie przetarcia warg sromowych. Malutka 10 punktów w skali Apgar. Wszystko było super!

Kontakt skóra do skóry. Pępowinę odcięliśmy jak przestała tętnić. Łożysko szybko się urodziło. Tatuś też w siódmym niebie. Położna bardzo zadowolona.

To było cudowne przeżycie, za które wszyscy dziękujemy. 🙏❤️🙏

Poród był nieziemski i dziękuję sobie, że nie dałam się wciągnąć w ten lęk przed porodem pośladkowym. 😍

Mała miała 58 cm i ważyła 3 kg. Ja też jestem drobną dziewczyną i dałam radę.

Dodam, że przez całą ciążę ćwiczyłam sobie ćwiczenia rozluźniające, robiłam kurs Błękitny Poród i ćwiczenia Izy Dembińskiej. Na YT i Instagramie czerpałam też informacje z projektu dzikorodzimy.

Matka Ziemia wie co robi, a my jesteśmy idealne do tego, żeby rodzić. ❤️

I tak niemożliwe stało się możliwe… 🌔😍 Był to mój pierwszy poród. Urodziłam w domu z ułożeniem pośladkowym!
Lekarze od początku kierowali mnie na cesarskie cięcie, ale ja nie chciałam. Bardzo ufałam sobie i naturze. I podsumowując poród przebiegał książkowo. 🙏🙏🙏

Tego dnia nigdy nie zapomnę i dziękuję Bogu, że wszystko przebiegło tak pięknie i cudownie. I że miałam w sobie tyle siły i pewności siebie, że zostaliśmy w domu i dałam szanse mojej córeczce przyjść na świat tak jak tego chciała, czyli „nóżki idą pierwsze”.

Namaste. 🙏🙏🙏”

6 komentarz do “Kasia odmówiła cesarki i… urodziła w domu – narodziny Anastazji

  1. PIĘKNA HISTORIA! Mi zabrakło tego szczęścia, nikt nie chciał mi pomóc z porodem w domu. Ale CC i opiekę w szpiatlu nie wpsominam źle. Jednak trauma braku pomocy pozostała. Pozdrawiam rodzącą, Tatę i córkę!

  2. Fajnie, że tu wszystko poszło dobrze i dobrze się skończyło. Ale czy uogólnienie „jesteśmy idealne do tego żeby rodzić” jest na pewno uczciwe? W dawnych czasach kiedy nie było takiego postępu medycyny popularne było „matka zmarła przy porodzie”. Teraz są to pojedyncze sytuacje. Pytanie dlaczego tak było, jakie były najczęstsze przyczyny? Czy są jakieś publikacje na ten temat?

    Wszystko fajnie kiedy poród dobrze się kończy, ale co jeśli w jego trakcie pojawiają się komplikacje i zagrozone jest życie matki lub dziecka? Czy to wszystko jest warte ryzyka? Ja bym chyba nie zaryzykowała lub wybrała dom narodzin w szpitalu.

    Jestem całym sercem za naturalnymi porodami, bez niepotrzebnych medykalizacji, ale doceńmy, że my – w przeciwieństwie do naszych praprapra…babek – mamy możliwość, że jak naturze coś pójdzie nie tak, to możemy liczyć na uratowanie życia swojego i dziecka przez lekarzy.

    1. Wiesz co, teraz się dużo częściej zdarza, że to personel medyczny sam indukuje lawinę powikłań potrzebujących medycznych interwencji. Większość porodów szpitalnych to porody, w których jest dużo stresu i przemocy tak wobec matki, jak i wobec dziecka. To tam się zaczyna patologia i późniejsze „wykonaliśmy cesarkę w ostatniej chwili! uratowaliśmy dziecku życie!”. To tak nie jest. Także rodziłam z ułożenia pośladkowego. W szpitalu, ale bardzo świadomie zadbałam o to, by było bez interwencji i naturalnie.

      1. Przez chwilę się zastanawiałam czy to mój wpis. W każdym razie napisałabym dokładnie to samo. To samo od lat ludziom mówię: ryzyko wywołują głównie zbędne interwencje i stres. No i… też rodziłam w szpitalu synka z ułożenia pośladkowego. I też bez interwencji. Ale tak jak chciałam. Ja kierowałam porodem przy wsparciu mojej położnej. Wiedziałam co robić. Ufałam sobie, synkowi i naturze. Zero stresu. No i… pozdrawiam serdecznie – Karo 🙂

        1. A w jakim szpitalu rodziłaś? Mi w Olsztynie kategorycznie powiedzieli że nie dadzą mi tak urodzić. No chyba że mała w dniu porodu by się obróciła, a tak to tylko cesarka. Dlatego dałaś się na spokój ze szpitalem bo oni mnie nie rozumieli ☺️Kasia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne artykuły